Konieczny wstęp
Analizowanie rynku energii elektrycznej w Polsce to nie jest łatwa sprawa. Nie dość, że tworzy on zamknięty krąg, ograniczony tylko do ludzi z branży - bo jego uczestnikami są tylko przedsiębiorstwa z tego sektora, to dodatkowo - ilość wydarzeń stanowi zaledwie promil tego, co dzieje się na rynku kapitałowym. Nie ma zatem praktycznie żadnej możliwości, aby obszernie o nim pisać.Zorganizowany rynek energii elektrycznej jest częścią rynku towarowego, a ten jest w Polsce ciągle w powijakach. Co ciekawe, na świecie występuje raczej taka sytuacja, że rynki towarowe są od lat kojarzone z obrotem dobrami takimi, jak paliwa płynne, surowce, zboża, precjoza, natomiast towar w rodzaju energii elektrycznej pojawił się na nich dopiero kilka lat temu. Przyczyna jest bardzo prosta – elektroenergetyka w większości krajów była przez lata zmonopolizowana przez władze państwowe i w zasadzie dopiero w minionej dekadzie (po latach przygotowań) wprowadzono ją na zorganizowany, giełdowy rynek towarowy. Tymczasem w Polsce panuje sytuacja całkowicie odwrotna – giełdowy rynek towarowy, to w tej chwili prawie w stu procentach rynek energii elektrycznej. Inne jego elementy, mimo kolejnych prób nie wykształciły się do dziś. Jedyna giełda towarowa, jaka dzisiaj istnieje, to Towarowa Giełda Energii SA (TGE), jednakże, pomimo mającego bardzo szerokie i ogólne znaczenie słowa „energia” w nazwie, handluje się na niej - przynajmniej na razie - tylko energią elektryczną.
Obrót giełdowy innymi towarami „energetycznymi” - przede wszystkim paliwami - to w Polsce chyba jeszcze pieśń przyszłości. Krajowi potentaci z tej akurat branży z powodzeniem operują zresztą od kilku lat na zagranicznych rynkach giełdowych.
Na szeroko rozumianym polskim rynku towarowym funkcjonują co prawda instytucje, które zajmują się organizowaniem handlu towarami rolnymi, ale nie mają one licencji giełdy towarowej. Jak trudny jest to problem, RT pisał kilka numerów temu w obszernym komentarzu.
Wracając do rynku energii elektrycznej, można by zaryzykować stwierdzenie, że znajduje się on w sytuacji podobnej do rynku kapitałowego gdzieś z początku lat 90-tych i wkrótce czeka go najprawdopodobniej eksplozja działalności. Kiedy ona wystąpi? Na razie nie wiadomo. Pewne jest jedynie to, że impulsem będą zapewne dwa wydarzenia. Pierwsze z nich, to nasze wejście do Unii Europejskiej, a co za tym idzie – konieczność zaakceptowania prawa obowiązującego w UE. A to od 1 lipca 2004 uwolni rynek energii elektrycznej (dla wszystkich odbiorców poza gospodarstwami domowymi). Od tego dnia będzie można swobodnie wybierać sobie dostawcę energii elektrycznej. W bardzo odległej przyszłości być może będzie to też dotyczyło giełdy. Drugie z istotnych wydarzeń, to zmiany organizacyjne polskiego rynku energii elektrycznej, które – dostosowując go do wymogów unijnych – w konsekwencji dadzą zielone światło wszystkim zainteresowanym w aktywnym uczestniczeniu w nim.
Trudno oczywiście oczekiwać, że po 1 lipca 2004, jak po machnięciu czarodziejską różdżką, nagle na TGE znajdą się setki klientów. Ciężko w ogóle przewidzieć, czy wchodząc do Unii nasza giełda, zgodnie zresztą z tendencjami panującymi na rynku kapitałowym, nie stanie się częścią jakiegoś większego sojuszu.
Są to jednakże wydarzenia, które otwierają drzwi giełd energii przed zainteresowanymi stronami. A skoro pojawią się na nich w większej ilości kupujący i sprzedający (ograniczający się tylko do fizycznych dostaw), to z czasem powinni na ten rynek zawitać spekulanci i inwestorzy zainteresowani także obrotem wirtualnym oraz inwestowaniem w instrumenty pochodne.
Ten przydługawy wstęp był niestety potrzebny do tego, by zabrać się za analizowanie rynku, na którym na razie występują w przeważającej ilości głównie elektrownie oraz zakłady energetyczne (zwane spółkami dystrybucyjnymi), co samo w sobie tłumaczy niewielką ilość wydarzeń oraz stabilność wydarzeń.
Rynek energii elektrycznej warto analizować w sposób zbliżony do zwyczajów panujących na rynku kapitałowym – nie bacząc na fakt, iż dzisiaj ilość wydarzeń jest znikoma. Teraz jest po prostu dobry moment, by dobrze nauczyć poprawnego podejścia do takiej analizy.
Co analizować?
Zdecydowanie – wydarzenia na Towarowej Giełdzie Energii SA. Jej członkami są obecnie prawie wszyscy uczestnicy rynku energii elektrycznej, poza tym - skupia ona chyba największą część obrotu, co do którego publicznie znane są jego parametry handlowe - czyli ceny i wolumen obrotu. Niezbadany jest i pewnie jeszcze na długo takim pozostanie tzw. spotowy obszar rynku, gdzie transakcje zawiera się na telefon, a ich warunki są tajemnicą stron transakcji. Na polskim rynku kapitałowym to działalność raczej nieznana, tymczasem na rynku energii elektrycznej jest to bardzo popularny element codziennej pracy. Tutaj – jak już wspomniałem wcześniej – krąg uczestników jest na razie ograniczony do podmiotów z branży, gdzie wszyscy się ze sobą znają osobiście i z tego powodu wzajemne zaufanie pozwala na uzgadnianie transakcji „na gębę”. A nie rzadko są to operacje warte rocznie miliony złotych. Taki sposób pracy jest bardzo podobny do działalności traderów z zagranicznych giełd. Krajowi maklerzy towarowi ochoczo go stosują.
Na rynku energii elektrycznej istnieją jeszcze internetowe platformy obrotu, gdzie towarem handluje się w sposób elektroniczny, ale ich udział w całości rynku jest mniejszy niż giełdy
Na Towarowej Giełdzie Energii SA istnieją obecnie trzy rynki. Pierwszy z nich, to tzw. RDN (Rynek Dnia Następnego), na którym handluje się energią elektryczną z jej fizyczną dostawą na poszczególne godziny doby d+1. Drugim Rynkiem jest Rynek Terminowy, na którym w teorii powinien odbywać się codzienny handel instrumentami pochodnymi. Trzecim rynkiem jest Parkiet Jednodniowy, na którym również teoretycznie powinien odbywać się handel wystandaryzowanym kontraktem z fizyczną dostawą jednakowej ilości jednostek energii elektrycznej w każdej godzinie (tzw. pasmem) doby d+2. Niestety, obecnie obrót odbywa się tylko na rynku RDN. Pozostałe dwa rynki, mimo tego, że cały czas stoją w gotowości do pracy, nie wzbudziły zainteresowania członków giełdy.
Brak aktywności członków TGE na Rynku Terminowym jest zrozumiały. Na giełdzie jest zbyt mała liczba uczestników by zachować płynność, a co za tym idzie, także bezpieczeństwo obrotu kontraktami futures. Sam RDN jest zaś zbyt mały, by stanowić referencyjne odniesienie dla rozliczania kontraktów terminowych. Stąd, zbiorowa mądrość członków giełdy każe im z ostrożnością podchodzić do tego parkietu. Patrząc na giełdowy rynek energii elektrycznej w Polsce, trzeba jasno powiedzieć, że w żadnym z wymogów nie spełnia on warunków tzw. rynku efektywnego, sprecyzowanego przez E.Famę. Nie jest po pierwsze rynkiem, na którym występowałaby nieograniczona liczba uczestników, po drugie uczestnicy tego rynku nie są w jednakowym stopniu poinformowani (nie wszyscy mają taki sam dostęp do informacji) oraz nie wszyscy uczestnicy potrafią tak samo zinterpretować napływające do nich fakty.
Jednostką transakcyjną na rynku energii elektrycznej jest 1 MWh. Ile to energii elektrycznej? Hmmm, to trudne do obrazowego określenia, ale standardowe gospodarstwo domowe zużywa nie więcej niż kilka MWh w ciągu całego roku.
Wydarzenia całego roku i IV kwartału
Na Rynku Dnia Następnego IV kwartał był okresem największego rozchwiania cen od początku roku. Cały rok 2003 dzieli się na kilka okresów charakterystycznych. Pierwsze półrocze, to czas względnej stabilizacji cenowej. Średnia arytmetyczna cena dobowa poruszała się wtedy w kanale pomiędzy 91 a 126 zł, w pierwszych miesiącach roku wykazując większe rozchwianie (ze względu na niepewne warunki pogodowe). W maju i czerwcu stabilna i przewidywalna pogoda spowodowały już mocne „uspokojenie” przebiegu cenowego, które zaczęło oscylować wokół poziomu 110 zł. Analizując ceny na TGE trzeba pamiętać o uwarunkowaniach rynku energii: otóż na giełdzie uczestnicy tego rynku zawierają jedynie kontrakty uzupełniające/kompensujące ich portfele zakupowe. W rzeczywistości ponad 90% składu portfela jest kontraktowane za pomocą umów długo, średnio i krótkoterminowych. Tylko niewielka część jest uzupełniania na giełdzie (bądź tam odsprzedawana), jeśli faktyczne zapotrzebowanie na energię elektryczną różni się od zawartych kontraktów. Giełda jest więc miejscem zawierania transakcji super-krótkoterminowych. Dlatego ten niewielki procent ogólnych obrotów jest tak bardzo wrażliwy na bieżące uwarunkowania, m.in. pogodę. Ale nie tylko. W trzecim kwartale zmienność cen była jeszcze mniejsza, a powodem tego była nie tylko przewidywalna letnia pogoda, ale także zmiana konstrukcji funkcjonowania pewnego fragmentu rynku energii elektrycznej, jakim jest tzw. Rynek Bilansujący. [1] Złagodzono wtedy konsekwencje przeprowadzania operacji bilansujących[2]. W okresie letnim u uczestników rynku generalnie zmalała skłonność do operowania na giełdzie – co bardzo uspokoiło ceny, jednocześnie sukcesywnie zmniejszając dzienne obroty. W doskonały sposób pokazuje to Wykres 1. Spadek obrotów dziennych jest zresztą bardzo widoczny. Na przestrzeni całego roku, średnia wartość dzienna wolumenu obrotu spadła mniej więcej o 50%. Przechodząc do IV kwartału, trzeba powiedzieć, że to okres przedziwny. Najpierw lekki wzrost cen w październiku, a potem kompletne rozchwianie się w listopadzie. W tym akurat miesiącu było nadspodziewanie ciepło i stało się to przyczyną pokrzyżowania wszelkich analiz zapotrzebowania na konsumpcję energii elektrycznej. Grudzień z dużą ilością dni wolnych od pracy pociągnął zaś ceny RDN na dno i to do poziomu nieprzyzwoicie niskiego. Bywały wtedy dni, że za energię elektryczną więcej płacił Rynek Bilansujący. A tego raczej nikt się nie spodziewał.
Wykres 1 - Przebieg cen energii elektrycznej w 2003 roku na TGE

Pierwszy rzut oka na Wykres 1 rasowego analityka rynku kapitałowego przyprawia o zdziwienie – strasznie nudny to rynek, gdzie ceny krążą wokół ustalonych poziomów. Nie ma niespodziewanych i niczym nieograniczonych wzrostów. No cóż, dopóki uczestników będzie zaledwie kilkudziesięciu, pewnie długo jeszcze tak będzie. Dodatkowo, cykliczność, którą widać na wykresie również należy rozpatrywać odmiennie niż na rynku kapitałowym. Po krótkiej obserwacji widać wyraźnie, że cykliczność jest siedmiodniowa. Ceny energii w weekend są po prostu niższe niż w dni robocze. Żeby pozbyć się tego obciążenia, najlepiej na ceny TGE patrzeć w ujęciu tygodniowym. Przykład takiej analizy znajduje się na Wykresie 2 na wykresie świecowym. Każda świeca obejmuje dni robocze każdego tygodnia. Ze świec wyjęto dni wolne od pracy. Tutaj też widać dążenie do stabilizacji, trwające do października (pokreślone rosnącą linią wsparcia) oraz późniejszą inwazję spadków.
Oba wykresy opierają się na dziennych cenach średnich. Ramy niniejszego artykułu nie pozwalają aby przyjrzeć się wykresom na poszczególne godziny doby, a dopiero wtedy można by ukazać pełnię tego, co dzieje się na rynku energii elektrycznej.
Wykres 2 - Wykres świecowy cen energii elektrycznej w 2004
Wykres 2, mimo całej mizerii wydarzeń rynkowych pokazuje jednak kilka książkowych formacji świec. A to z kolei zadaje kłam wszelkim zaprzeczeniom sensowności korzystania z zaawansowanych narzędzi analizy technicznej do rynku energii elektrycznej. Kto nie chce, niech nie patrzy. Przypominam tylko, że w początkach GPW analityków technicznych również uważano za nieszkodliwych wariatów.
Dzisiaj, demonstracja zastosowania takich narzędzi może temu rynkowi tylko się przysłużyć, gdyż być może zachęci niektórych inwestorów z GPW do zainteresowania się tematem. Niewykluczone, że niektórzy z nich, widząc rynek, na którym stosuje się znane im narzędzia analizy, dojdą do wniosku, że jest to obszar perspektywiczny, na który warto wejść – chociażby w segmencie kontraktów terminowych.
dr Artur Dembny
Makler Giełd Towarowych Energetyka Kaliska SA
w: Rynek Terminowy, nr 23 (1/2004)
[1] Rynek Bilansujący jest miejscem, w którym następuje ostateczne skompensowanie zakupionego portfela energii elektrycznej z jej fizyczną konsumpcją. Kompensacja taka jest dokonywana dla każdej godziny doby. Jeśli zakład energetyczny zakupił więcej energii niż skonsumowali jego klienci, nadwyżkę musi odsprzedać Rynkowi Bilansującemu. Jeśli energii elektrycznej było za mało, brak musi zostać uzupełniony z Rynku Bilansującego. Uczestnicy rynku dokładają wszelkich starań, aby maksymalizować dokładność prognoz wielkości portfela, ponieważ operacje na Rynku Bilansującym są bardzo niekorzystne. Sprzedaż nadwyżki odbywa się grubo poniżej cen rynkowych, a dokupienie braków – grubo powyżej aktualnych cen rynkowych.
[2] W uproszczeniu: zmieniono mechanizm ustalający ceny występujące na Rynku Bilansującym tak, aby mniej odbiegały od cen rynkowych.